W ubiegłym roku, na moją pierwszą Toporiadę, jechałem dla zawartości programowej. W tym roku pojechałem raczej żeby spotkać się ze znajomymi z zeszłego roku. Co nie oznacza, że program Toporiady był ubogi. 60 godzin prelekcji i konkursów nie pozwalało się nudzić. A do tego sesje dla każdego. Ale nawet gdyby tego nie było, to na Toporiadzie VI bawiłbym się świetnie.
TOPORIADA VI - Relacja dzień po dniu
DZIEŃ 0 - CZWARTEK, 12.08.2010 - ZOSTAWCIE KRZYŻ!
Wyjazd o 9:30 rano wymagał bardzo wczesnego zebrania się z łóżka. Razem z Armią Goblinów wyruszyliśmy więc na podbój Fryszerki. Nie bez przygód, bo PKS, który miał nas dowieźć na miejsce dojechał tylko do Grójca. Na szczęście nie był to koniec podróży, a tylko przesiadka. Do samej Fryszerki dotarliśmy ok. 12:30, a do harcerskiego ośrodka "Leśny zakątek", który po raz drugi gościł Toporiadę, około 30 minut później. Szybkie rozbicie namiotu i od razu ruszyłem na poszukiwanie znajomych. I długo nie trzeba było szukać, bo prawie na każdym kroku widać było znajome gęby Toporów, Feniksów, Dzikich Bzów czy Orkusów, oraz gładkie lica Siekierek i Elfów. A o 18 zaczęły się sesje. Poprowadziłem coś, na co wpadłem jakiś czas temu i przyznam, że nie miałem pojęcia jak to wyjdzie. Sesja, pomimo posiadania jakiejś szczątkowej mechaniki, założona była na metagaming. Gracze mieli do wyboru, być uczestnikami konwentu, którzy bronią się przed Kościelną Komisją ds. Walki z Sektami lub być członkami tej komisji, którzy mają wniknąć na konwent i ukrócić dziejące się na nim sodomie i bezeceństwa. Miałem szczęście, bo trafiłem na świetnych graczy, którzy dali radę, a w świetle ostatnich wydarzeń okołokrzyżowych cała sesja zyskała dodatkowe smaczki :D. Po sesji trochę muzyki przy ognisku i spać już ok. 1 w nocy.
DZIEŃ 1 - PIĄTEK, 13.08.2010 - MODRZEW!
Pobudka o 9, prowadzony przeze mnie pierwszy punkt programu o 10. Konkurs Monty Pythonowy, który upłynął pod znakiem modrzewia. Ponieważ część uczestników konkursu miała prelekcję o 11, musiałem konkurs nieco skrócić. Może za rok uda się przeprowadzić cały. Potem bardzo interesująca prelekcja o polskich systemach RPG dla emerytów, a potem... Konkurs Narracyjny. Mój debiut w tymże i trzecie miejsce. Jestem zadowolony i na pewno będę brał udział w kolejnych edycjach. A wygrał bezapelacyjnie Wojtek Rzadek. Obiad, uroczyste otwarcie, wspólne zdjęcie i Ogólnotoporiadowy LARP Dzikopolowy. Ciekawy, wciągający, chociaż mechanicznie chyba trochę się posypał. A o 20 sesje. Poprowadziłem Wolsunga, chociaż chwilami czułem się okropnie. Mimo to Kuźnia Gier zyskała dwóch nowych klientów.
DZIEŃ 2 - SOBOTA, 14.08.2010 - DZIKIE POLA!
I znowu pobudka o 9:00, ale tym razem mój punkt programu dopiero o 14. Najpierw śniadanie wśród Goblinów, potem Konkurs Pieśni Krasnoludzkiej a potem... integracja. Znajomi na każdym kroku, więc trudno było się nudzić. A o 14 poprowadziłem I Mistrzostwa Toporiady w Prawo Dżungli. Zaskakująco duża liczba uczestników, ale na szczęście zwycięzcę udało się wyłonić w ciągu godziny. Po obiedzie nawiedziłem Puszona na prezentacji Wolsunga a po niej udało zorganizować się sesję w Dzikie Pola. I to u samego Jacka Komudy. Bardzo fajna sesja, szczególnie że dla mnie pierwsza. Ale najważniejszym punktem programu w sobotę było Uroczyste Zamknięcie. Wręczenie nagród, w tym Złotych Toporów dla najlepszego gracza i mistrza gry. Wśród okrzyków Wiwat, Spie...przaj czy Tarło wręczono wyróżnienia dla Przyjaciół Toporów i w końcu zamknięto Toporiadę VI. I wtedy się zaczęło: muzyka, zabawa, wspólne śpiewy i tańce. To co w Toporiadzie najwspanialsze. No i najbardziej wzruszający moment konwnetu. Podczas wykonania "Kantyczki z lotu ptaka" Jacka Kaczmarskiego wszyscy obecni złapali się za ramiona i wspólnie odśpiewali hymn Stowarzyszenia Topory. Na zakończenie koncert zespołu Wiosło w Dupie w składzie Kaczor i Grom. I zabawa do 4 rano.
DZIEŃ 2+1 - NIEDZIELA, 15.08.2010 - ZNÓW ZA ROK TOPORY!
Jakimś cudem wstałem o 8, spakowałem się i wyruszyłem zwiedzać świat po Toporiadzie. O 8:30 narodziła się nowa Toporiadowa tradycja, czyli Jungle Speed dla nienormalnych. Gdy uznaliśmy, że poziom abstrakcji przekroczył już granicę przerwaliśmy grę i wyruszyliśmy na poszukiwanie pożywienia. Potem trzeba było się zebrać, spakować i zostały tylko pożegnania. Te na szczęście kończyły się słowami "do przyszłego roku", więc zawsze kończyło się to pozytywnie. O 14 zrobiłem swoją rundkę i o 14:30, niewielką grupą, ruszyliśmy do Warszawy. I tak skończyła się Toporiada.
Tak jak w ubiegłym roku, tak i w tym Toporiada była świetną okazją do spotkania ze starymi znajomymi, poznania nowych i dobrej zabawy. Niechaj Toporiada trwa nadal! A na koniec kilka zdjęć...
Autor: Aleksander "Mag" Gruszczyński
*Test zaczerpnięty z serwisu Yes No Maybe... i dostępny w oryginalnej postaci pod tym adresem:
http://asg-yesnomaybe.blogspot.com/2010/08/toporiada-vi-relacja.html