Zapraszamy do przeczytanie relacji z tegorocznej edycji Pucharu Mistrza Mistrzów ,która odbyła się na lubelskim Falkonie. Autorem tekstu jest reprezentujący w składzie sędziowskim Stowarzyszenie "Topory" Piotr "Tęcza" Tęczyński.
Czym jest Puchar Mistrza Mistrzów? Na pewno nie tym czego się spodziewałem...
Byłem bardzo mile zaskoczony gdy dostałem propozycję sędziowania w pucharze. Kwestią podjęcia decyzji wyjazdu na Falkon i oceniania sesji było tylko załatwienie dnia wolnego w pracy. Na szczęście się udało i wraz z Hubertem „Jankosiem” Jankowskim, wybraliśmy się do Lublina by uczestniczyć w RPG-owym świecie.
W pociągu zacząłem mieć lekkie obawy co do atmosfery, która może być obecna na miejscu, do którego zmierzaliśmy. Bałem się, że nie będę miał czasu na nic innego, poza ocenianiem. Miałem również obawy co do ludzi z jakimi przyjdzie mi współpracować, w końcu nikogo, poza Cravenem, nie znałem. Strach przed niewyspaniem i ciągłym bieganiem z sesji na sesję. Po raz pierwszy brałem udział w czymś takim, stąd ten mini stres. Co się okazało? Faktycznie, nie miałem zbyt wiele czasu na bliższe przyjrzenie się atrakcjom konwentu. Nie oznacza to jednak, że tego żałuję. Świetnie się bawiłem spacerując od sali do sali, oglądając sesję po sesji i dyskutując zresztą sędziów o tym co zobaczyliśmy. Fakt, było to męczące ale zmęczenie odczuwałem dopiero po zakończeniu obrad, kiedy wszyscy powiedzieli już wszystko o wszystkich sesjach. Wtedy szliśmy do knajpy konwentowej porozmawiać przy piwie lub dwóch, a gdy kufle były już puste, każdy wracał do łóżeczka i szedł spać. Rano spotykaliśmy się we wspaniałej sali sędziów, ze stołami poprzykręcanymi do podłogi.
To były cztery naprawdę udane dni, spędzonych z mnóstwem niesamowitych sesji i dziesięciorgiem fantastycznych ludzi, z którymi miałem przyjemność współpracować.
O sesjach
W eliminacjach wzięło udział ponad dziesięciu mistrzów gry. Jak można się było spodziewać, bywali lepsi i gorsi. Nie można jednak nie zwrócić uwagi na mieszankę stylów, która była wyraźnie widoczna. Różnorodność eliminacji to coś co naprawdę mi się podoba. Przez około 10 godzin można znaleźć się w wielu różnych światach. Zaczynając od śledztwa w świecie Wolsunga, przez militarne misje w uniwersum Hardcore 44, na Gwiezdnych Wojnach kończąc.
Bardzo przyjemnie oglądało się przygotowane, przez mistrzów gry, sesje. U sporej większości widać było, że ci ludzie przyjechali tam nie po to by poprowadzić sesję, a po to żeby wygrać puchar i to było fajne. „Jak wypadłem?”, „Kiedy będą wyniki”, to pytania, które słyszałem dwukrotnie. Rywalizacja i chęć zdobycia tytułu najlepszego mistrza gry w Polsce bardzo podniosła poziom sesji co było widać już w etapie eliminacji. Może o tym świadczyć chociażby to, że do następnego etapu przeszło pięć osób, a nie cztery, tak jak to miało być w założeniu.
Półfinał pokazał nam pięć naprawdę dobrych sesji. W jednej z nich miałem okazję uczestniczyć. O reszcie jedynie słyszałem ale sędziowie(którzy odwiedzili wszystkie pięć sesji) długo dyskutowali o każdej z nich. Sądzę, że gracze nie mogli narzekać na swoje sesje.
Finał
Coś na co wszyscy czekali. Zdecydowanie dwie najlepsze sesje tego pucharu. Dwóch mistrzów gry, dwa różne style i dwa zupełnie inne klimaty. Z obu sesji nie chciałem wychodzić, na obu, bawiłem się świetnie.
U Inkwizytora czułem się jakbym trafił na plan amerykańskiego filmu. Wietnam, strzelaniny, świetnie dobrana muzyka i nie kończące się oddziały wietnamskie i chyba coś co cieszyło najbardziej, gracze krzyczący okrzyki bojowe, wyjący z bólu i co bardzo ważne, nie zauważający wchodzących do sali sędziów. Nie można było się tam nudzić.
Beacon poprowadził doskonałą sesję w klimacie westernu. Gracze starali się obrabować bank, a szeryf próbował im w tym przeszkodzić. Komu się udało? To nie jest ważne. Ważne jest to, że Beacon dał radę. Niełatwo jest stworzyć taki klimat mroku, w którym każde następne siedem sekund ciszy wywołuje ogromne napięcie. Coś niesamowitego.
Obie sesje były bardzo dobrze przygotowane, świetne improwizowane akcje w wykonaniu obu Mistrzów Gry. Starannie dobrane rekwizyty, których może nie było zbyt wiele ale zostały doskonale wkomponowane w rozgrywkę. Odgrywanie BN-ów? Takiej gry aktorskiej nie powstydziłby się nawet R. Lee Ermey czy Clint Eastwood. ;)
Było ciężko wybrać zwycięzcę, o czym może świadczyć prawie czterogodzinna dyskusja sędziów. Jednak wygrać mógł tylko jeden...